Na pierwszy rzut oka zapis z treningu „Mitro” przypomina ekstremalnie pofałdowane górskie łańcuchy. Nałożone na siebie wartości tętna i prędkości na wykresie z systemu GPS na przemian gwałtownie rosną i maleją. Dla Kuby to jasny sygnał. Takich predyspozycji oczekuje się dziś od skrzydłowego w Premier League.
Test kamizelki
Godzinę wcześniej temperatura spada do zera, gdy na przedmieściach Leeds zawodnicy Polish Football Academy rozpoczynają testy wydolnościowe w kamizelkach GPS. Przez kolejnych kilkadziesiąt minut wykonują biegi na dużej intensywności, skipy, sprinty i zwolnienia wzdłuż i w poprzek boiska. Zebrane dane mają dostarczyć odpowiedzi na szereg pytań: jaką dokładnie pracę wykonują zawodnicy podczas treningu, ile przebiegli kilometrów, czy ich osiągi fizyczne i wydolnościowe idą w górę, czy wręcz przeciwnie?
Regularne testy motoryczne dają sporo informacji na temat stanu wyjściowego zawodników i symulują warunki meczowe, w których wykonują dużo przyspieszeń, mając zaledwie kilka sekund na odpoczynek.
Przy linii bocznej trening obserwuje Jakub Bokiej, założyciel PFA i najmłodszy skaut Manchesteru City. Obok na trawie leży jego przenośne biuro: laptop i niewielka walizka dla 20 nadajników GPS. “Dzięki monitoringowi będziemy mogli sprawdzić nie tylko reakcję na poszczególne ćwiczenia, ale również zdolność regeneracji i dziesiątki statystyk, których nie widać gołym okiem” – tłumaczy. “Na tej podstawie możemy określić potencjał biegowo-wydolnościowy każdego zawodnika i przygotować dla niego indywidualny plan rozwoju”.
Zderzenie z rzeczywistością
To, że sam musi zacząć rozwijać się w innym kierunku, zrozumiał 5 lat temu w Szwecji. To była prawdziwa lekcja życia. Kilkanaście stopni na mrozie, śnieżyca pod koniec kwietnia i okna zaklejone tejpami, aby zdrzemnąć się podczas białych nocy. Jego klub, Kiruna FF, występował w czwartej lidze, a on miał 18 lat i czuł, że jego przygoda z piłką dobiega końca.
Zaczęło się obiecująco, gdy w meczu Sunday League, angielskiej ligi amatorów, zauważył go skaut Leeds United. Dla 14-latka, który dopiero przyjechał na Wyspy z ojcem, to było jak los wygrany na loterii. Ale boisko szybko zweryfikowało braki motoryczne.
“Mocno odstawałem pod względem fizycznym. Większość sytuacji “bark w bark” kończyła się utratą równowagi, nie byłem gotowy na walkę wręcz z rówieśnikami, a to nie pomagało obronić mi się piłkarsko” – opowiada.
Było Leeds, Chesterfield, Halifax Town i pół roku w Szwecji. Kiedy postanowił nadrobić braki na siłowni, doszły problemy z lędźwiami. Z powodu krótszej nogi kręgi na siebie naciskały. Kiedy ból był tak silny, że nie mógł zawiązać sznurówek, zawiesił buty na kołku i wrócił do Anglii. Ale dokładnie wiedział co chce dalej robić.
“Widziałem mnóstwo utalentowanych zawodników, którzy z różnych przyczyn nie mogli się przebić do zawodowej piłki. Przyjeżdżali z Polski, nie znali języka, rodzice nie wiedzieli z kim się kontaktować, a profesjonalne akademie zapraszają zawodników na testy głównie z polecenia skautów” – wspomina. „Przez takie sytuacje mnóstwo chłopców z olbrzymim potencjałem zwyczajnie przepadało.”
Szybkość jest najważniejsza
Dziś w Polish Football Academy pracuje 4 trenerów i szkoli stu chłopców z podziałem na kilka kategorii wiekowych. Wszyscy to dzieci polskich emigrantów. Na treningi przyjeżdżają trzy razy w tygodniu, czasem nawet po 100 km.
Nie grają w lidze. Aby zoptymaliwować ich rozwój organizowane są mecze towarzyskie i turnieje, na których mogą zmierzyć się z mocnymi zespołami i zaprezentować swoje umiejętności przed skautami profesjonalnych klubów.
“Chciałbym, aby miarą sukcesu akademii nie była ilość pucharów w klubowej gablocie, ale liczba zawodników grających zawodowo w piłkę” – tłumaczy i jednym tchem wymienia największe sukcesy. „Oskar Woźniczka i Kornel Miściur są dziś w Hull City, Olaf Figurny w Sheffield Wednesday, Alan Tomaszewski jest jednym z najlepszych zawodników Leeds United U9, Szymon Skibiński spędza swój pierwszy sezon w Barnsley FC. Trzech naszych zawodników rozpocznie niebawem testy w Sheffield United Academy, a świetnie dryblujący skrzydłowy jest aktualnie testowany przez Mancherster City”.
Pierwszy telefon od szefa skautingu The Citizens Kuba odebrał jeszcze w 2016 roku. „Byłem w szoku, że facet, który siedzi w tym sporcie od kilkudziesięciu lat zwrócił na mnie uwagę i postanowił mi zaufać” – wspomina. Dziś jest skautem Manchesteru City, a jego najzdolniejsi zawodnicy w pierwszej kolejności trafiają na testy do akademii „Obywateli”. „Oba projekty wzajemnie się napędzają i uzupełniają” – tłumaczy.
Potencjał w chmurze
Zaraz po treningu Kuba siada przy stoliku w klubowym holu. Obok laptopa stawia niewielką walizkę, w której różnymi kolorami świeci 20 trackerów GPS, niewielkich okrągłych urządzeń przypominających kosmiczne spodki. Po kilku minutach zapisane na nich dane lądują w chmurze obliczeniowej, a na monitorze pojawiają się w dziesiątki statystyk, kolorowe słupki i wykresy.
Analizując parametry fizyczne poszczególnych zawodników na tle drużyny jego uwagę od razu zwraca “Mitro”, szczupły blondyn, grający w środku pomocy. Nie tylko osiąga najwyższe prędkości, ale również ma bardzo duże możliwości regeneracyjne. Spora rozpiętość między tętnem spoczynkowym i maksymalnym umożliwia mu grę na dużej intensywności i przeprowadzanie wielu akcji w meczu. Każde zatrzymanie powoduje natychmiastowe zejście z tętna, dzięki czemu jego organizm od razu jest gotowy, aby znów dać z siebie maksa. Dla Kuby to jasny sygnał. Takich predyspozycji wymaga się dziś od skrzydłowych w Premier League. To właśnie oni pokonują największe odległości i wykonują najwięcej sprintów, kursując od własnego pola karnego pod bramkę rywala.
Dzięki monitoringowi GPS wiemy, że w ciągu kilku lat dystans pokonywany sprintem i szybkim biegiem wzrósł aż o 30%. Piłkarze przyspieszają z większą intensywnością i uzyskują wyższą prędkość. U szczytu kariery Łukasz Piszczek na pierwszych 25 metrach był szybszy od samego Usaina Bolta, a Gareth Bale zanotował chwilową prędkość 43,1 km/h (i to z piłką przy nodze)! Większą osiągnął jedynie Jamajczyk, bijąc rekord świata na setkę (44,7 km/h).
Obaj pod względem fizycznym uchodzą dziś za wzór na swoich pozycjach. Nic więc dziwnego, że w profesjonalnych akademiach poszukuje się zawodników o podobnej charakterystyce.
Taniec, parkour, wspinaczka…
“Elementy fizyczności są dla nas niezwykle ważne w początkowym etapie szkolenia. Zwracamy uwagę przede wszystkim na siłę fizyczną i szybkość” – tłumaczy Simon Jennings, koordynator szkolenia akademii Evertonu. Podobnego zdania jest Ben Knight z akademii Chelsea. “Szybkość jest dzisiaj najważniejsza. Naturalne predyspozycje są istotne i dla nas stanowią punkt wyjścia. Później zwracamy uwagę na charakter do gry, bo dzięki temu możemy zaoszczędzić sobie wielu problemów w przyszłości” – tłumaczył podczas niedawnego Lech Conference. “Zdarza nam się przyjąć do akademii chłopca z ulicy, jeżeli imponuje nam szybkością. Reszty możemy go nauczyć”.
Problemem „The Blues” jest jednak duży spadek ogólnej sprawności u dzieci. “W zespołach od U-9 do U-12 musimy nadrabiać gibkość, skoczność, refleks i koordynację” – wylicza Knight. “To wszystko kiedyś przychodziło naturalnie poprzez zabawę na trzepakach i placach zabaw. Dzisiaj tego nie ma. Do tego dochodzą źle prowadzone wuefy. Mało gimnastyki, ogólnorozwojówki i zabawy ciałem”.
Dlatego w akademii Chelsea pod balonem zorganizowano tor do parkouru. Są też zajęcia z gimnastyki, akrobatyki, wyjścia na ścianki wspinaczkowe i nauka tańca. Akademia organizuje też „weekendy przygód”, czyli trzydniowe wyjazdy przypominające obozy przetrwania. Dzieci rozwiązują łamigłówki, zdobywają punkty, poszerzają wiedzę z fizyki i biologii.
Szkodliwa specjalizacja
Zajęcia ogólnorozwojowe nie tylko podnoszą sprawność, ale również chronią zawodników przed kontuzjami – tłumaczy prof. Neeru Jayanthi z zakładu medycyny sportowej Uniwersytetu Loyola w Chicago. Gdy kilka lat temu jego zespół przeanalizował 1200 urazów u młodych sportowców, okazało się, że najwięcej występuje u dzieci poniżej 12 roku życia, które uprawiają tylko jedną dyscyplinę sportu. Ryzyko kontuzji było u nich 1,5 razy większe, a do najgorszych urazów stanowiących poważne zagrożenie zdrowia dochodziło nawet 3 razy częściej.
W Stanach Zjednoczonych, gdzie 70 mln ludzi poniżej 18 roku życia uprawia sport, jest to coraz poważniejszy problem. Pogoń za sportowymi stypendiami, marzenie o wielkiej karierze, zbyt ambitni rodzice i trenerzy powodują, że dzieci coraz wcześniej zaczynają skupiać się na jednym sporcie. W efekcie ilość uprawiających różne dyscypliny systematycznie spada, rośnie za to liczba kontuzji.
“Z raportów medycznych wynika, że w ciągu 5 lat ilość urazów u dzieci poniżej 12 roku życia wzrosła o 25-30% – szacuje dr Paul Stricker, pediatra zajmujący się medycyną sportową w Instytucie Scrippsa w San Diego. “Niedawno miałem dość szokujący przypadek ośmiolatka, który na skutek przetrenowania i przeciążenia doznał złamania kości piszczelowej” – dodaje. “Uprawiał piłkę nożną. Tyle że w czterech różnych drużynach”.
Z danych amerykańskiego National Electronic Injury Surveillance System wynika, że w piłce nożnej aż połowę wszystkich kontuzji odnoszą zawodnicy poniżej 15 roku życia.
GPS na kontuzje
Aby zapobiec pladze kontuzji wśród młodzieży, amerykańscy eksperci od medycyny sportowej na łamach „American Journal of Sports Medicine” opublikowali szereg wytycznych dla rodziców i trenerów:
- Dzieci poniżej 12 roku życia nie powinny skupiać się na jednej dyscyplinie.
- Maksymalna liczba godzin treningu w tygodniu nie powinna przekraczać liczby ich lat.
- Należy im zapewnić 1-2 dni odpoczynku tygodniowo,
- a także 2-3 miesiące przerwy rocznie od każdej dyscypliny.
- Specjalistyczne treningi należy przeplatać grami i zabawami, które powinny zajmować więcej czasu.
Ryzyko kontuzji u swoich zawodników Kuba monitoruje za pomocą systemu Sonda Sports, z którego korzystają m.in. akademie Lecha Poznań, Zagłębia Lubin, Górnika Zabrze, Lechii Gdańsk, czy Śląska Wrocław. Dzięki danym z kamizelek GPS śledzi statystyki obciążenia treningowego, dzienne wartości porównuje do średniej z ostatniego tygodnia. Na tej podstawie analizuje objawy przetrenowania lub niedotrenowania – najczęstsze przyczyny urazów tkanek miękkich. Statystycznie aż 90% z nich to efekt niedostatecznego przygotowania motorycznego.
W Anglii młodych zawodników chronić ma również Elite Player Performance Plan (EPPP). Powołana w 2011 roku przez 72 kluby zrzeszone w The Football League strategia rozwoju reguluje wszystkie zasady szkolenia od 9 do 21 roku życia. Dokładnie określa m.in. zalecaną liczbę zajęć, tygodniową ilość godzin treningowych, minimalna liczbę boisk i trenerów zatrudnionych w akademii. Tym ostatnim nakazuje skrzętne dokumentowanie rozwoju młodego zawodnika za pomocą tzw. Performance Clock, czyli elektronicznej bazy danych. Zawiera ona wszelkie informacje na temat liczby rozegranych meczów, rozwoju psychologicznego, postępów w treningu, wyników w szkole, a nawet indywidualnych rozmów z trenerami.
Pół miliona za 14-latka
EPPP reguluje również wszelkie kwestie związane z rekrutacją i transferami młodych piłkarzy. Nie zatrzymało to jednak narastającej profesjonalizacji młodzieżowców, o czym świadczą choćby rosnące sumy, jakie kluby gotowe są zapłacić za najbardziej perspektywicznych zawodników.
W 2017 r. na 13-letniego Finleya Burnsa z akademii Southend United Manchester City wyłożył (rekordowe za piłkarza w tym wieku) ćwierć miliona funtów. Kilkanaście miesięcy wcześniej za 14-letniego Brahima Diaza z hiszpańskiej Malagi Obywatele zapłacili 200 tys., a za jego rówieśnika – uważanego dziś za największy piłkarski talent – Jadona Sancho z Watfordu aż pół miliona.
Takie kwoty mogą szokować, ale to tylko jeden z przejawów niesamowitej rywalizacji. Dziś wszystkie kluby aż do League 2 mają profesjonalne akademie podlegające ocenie w skali od 1 do 4 m.in. w kwestii infrastruktury i jakości szkolenia. Im jest ona wyższa, tym bardziej zacięta konkurencja. W samym hrabstwie Yorkshire, za który odpowiada Kuba Bokiej, mamy klub w Premier League i Championship, Sheffield United, Leeds United, Hull City, Barnsley FC, Sheffield Wednesday czy Huddersfield Town, a także kluby w League One i League Two.
Znalezienie 8-latka, który nie był jeszcze na testach w żadnym klubie graniczy z cudem, dlatego Manchester City regularnie organizuje dni otwarte. Na tzw. “Fun Day” zapraszane są nawet… 4-latki. “Aby uzyskać przewagę nad konkurencją, czasami musisz zrobić coś innego” – tłumaczy Kuba. “Niedaleko są tacy giganci, jak Liverpool czy Manchester United. Każdy z nich ma doskonale rozwiniętą siatkę skautingu, a z punktu widzenia skauta tacy chłopcy to unikat. Nikt ich wcześniej nie widział. Jedynie rodzice, gdy kopali piłkę w salonie, albo w ogródku za domem”.
Taka polityka może budzić kontrowersje, ale przynosi wymierne efekty. W ciągu 4 lat Manchester City zarobił 95 milionów funtów na sprzedaży swoich wychowanków. To więcej niż wszystkie kluby z TOP 6 razem wzięte.
W fabryce marzeń
„Przeraża mnie rozmach, z jakim Obywatele wzięli się za szkolenie młodzieży” – mówił Paul Scholes, gdy w 2014 r. Citizens otworzyli swój nowy kompleks treningowy. Wybudowany za 200 mln funtów Etihad Campus łączy cechy 70 najlepszych ośrodków sportowych na świecie: 16 pełnowymiarowych boisk (aż 12 dla młodzieży), stadion dla zespołów młodzieżowych z widownią na 7 tysięcy osób, 6 basenów, 3 siłownie, sala telewizyjna z 56 miejscami, osobny departament zajmujący się sprawami zawodników (podatki, zdrowie psychiczne, nałogi, media społecznościowe, itd.) oraz 95-osobowy sztab.
Równie duże wrażenie robią kilkuletni zawodnicy, którzy stylem gry przypominają swoich idoli. Przyjmując piłkę odwracają się zawsze w kierunku, w którym nie ma przeciwnika. Wcześniej rozglądają się i wyciągają ręce do tyłu, aby skontrolować przestrzeń wokół siebie. “Tak oceniają odległość od obrońcy za plecami” – mówi Kuba. Do tego mają wyrobione automatyzmy, podejmują błyskawiczne decyzje, nie boją się dryblować, a piłkę jak po sznurku przenoszą z jednej bramki pod drugą.
Z Etihad Stadium łączy ich symboliczny most o długości dwóch boisk piłkarskich. “Ze wszystkich zawodników będących aktualnie w akademii pewnie poniżej 1% zadebiutuje w pierwszej drużynie, ale przykłady Phila Fodena, Jadona Sancho czy Brahima Diaza pokazują, że ta filozofia jest sensowna” – tłumaczy Kuba.
Polityka czarnych butów
Marzący o grze w Manchesterze City zawodnicy Polish Football Academy podczas testów zmierzyć muszą się przede wszystkim z własną psychiką. “Są dzieciaki, które na podwórku i w mniejszych klubach wyglądają nieprawdopodobnie dobrze, a gdy zjawiają się na Etihad Campus, zapominają, jak się przyjmuje piłkę” – tłumaczy Kuba. “Duże znaczenie odgrywa głowa”.
Swoich zawodników uczy więc przede wszystkim szacunku i pokory. „Nawet jeśli nie podpiszą kontraktu z klubem, to i tak samo przybycie na testy jest dla niech olbrzymim wyróżnieniem i lekcją, która może zaprocentować w przyszłości” – tłumaczy i uważnie notuje w jaki sposób zwracają się do rodziców, kolegów, rywali i sędziego. Zwłaszcza podczas meczu, kiedy drużynie nie idzie. Lubi starą Angielską szkołę i politykę czarnych butów. “Zdecydowanie bardziej przemawia do mnie, kiedy zawodnik wyróżnia się swoimi umiejętnościami, a nie butami, fryzurą czy ubiorem” – uśmiecha się Bokiej.
Za wzór stawia wszystkim Oleksandra Zinchenkę. Chłopaka, który w wieku 18 lat musiał uciekać przed wojną, grał w amatorskich ligach pod Moskwą, ale dzięki swojej ambicji i charakterowi dziś jest ważnym ogniwem w drużynie Guardioli.
„Na ostateczny angaż wpływają dziesiątki zmiennych” – dodaje. “Ale jeśli choć jeden z tych chłopców będzie grał profesjonalnie w piłkę, to będzie znaczyło, że moja praca ma sens”.